wtorek, 20 grudnia 2016

Creepy Doggie

Zanim zacznę się rozwodzić nad molosami, albo zrecenzuję jakąś książkę, chciałbym jeszcze dwa wpisy poświęcić totalnej prywacie i kogoś przedstawić. Jak wspominałem w poprzednim wpisie jestem opiekunem dwóch psów, tzn. psa i suki, Larego i Ami. Lary to "Big Bad Dog" a Ami to "Creepy Doggie". Pozwólcie że o nich opowiem....

.... I że zacznę od Ami. 


 

Ami jest psem rasowym. Nie śmiejcie się. To jeden z przedstawicieli starożytnej rasy Owczarków Śląskich - psów wywodzących się bezpośrednio od kojotów i szakali. Tu nie trzeba żadnych badań genetycznych. To widać gołym okiem.
Trafiła do nas na początku marca 2010 roku jako 7 tygodniowe szczenie. A trafiła do nas tak: pewnej mroźnej środy wybraliśmy się z rodzinką na targ, po dywan. A mnie w nocy śnił się pies mojej siostry (właściwie bardziej moich rodziców) Ami (też suczka i też przedstawicielka owczarków śląskich) z którą miałem okazję się wychowywać (była moją równolatką czy coś koło tego). To co się stało później w moim skromnym zdaniem jest objawem synchroniczności. Poszliśmy na targ, dywanu żadnego nie wybraliśmy, ale stała Pani koło kartonu z napisem "Oddam pieska w dobre ręce". A w środku dwa szczeniaki. Lucek natychmiast się zakochał (miał wtedy półtora roku i mógł popełnić taki błąd), Olga stwierdziła że nie chce słyszeć o psie, a ja z nadzieją w głosie zapytałem "Duże to to urośnie?", a Pani totalnie nie wyczuwając mojej intencji: "Nie, nie, mamusia była malutka, to one też nie będą wielkie." To obróciłem się na pięcie i idę w stronę odchodzącej Olgi. A Pani za nami krzyczy "Jak ich dzisiaj nie wydam to je utopię!". No to ja znów, w tył zwrot i mówię: "Pani da tą brązową". Olga tylko coś fuknęła, Lucek się ucieszył, ja zastanawiając się co właściwie robię przytachałem szczeniaka do domu (wcześniej zahaczyliśmy o weterynarza). I pies został. Jak się okazało trafnie wybraliśmy imię dla Ami bo jest do Ami bardzo podobno (zresztą obie są z Michałkowic).
Głupota (bo tak ją nazywamy) zaprzyjaźniła się z moim kotem Comą (który rezyduje u moich rodziców) pozwalając spłacić mu karmiczny dług który zaciągnął u poprzedniej Ami. Po drodze była kilka fajnych sytuacji, było kilka które mroziły krew w żyłach. Ale ogólnie myślę że wszyscy jesteśmy zadowoleni.

Jeszcze tylko taka anegdotka na koniec, jak przyjechała do nas moja siostra ze swoją córką Leną (podówczas czteroletnim brzdącem) to mała zakochała się w Amisi i biegała za nią wołając "Choć, sweety doggie". Ja usiłowałem to zmienić na "Smelly doggie" (ale bardziej pasuje do Larego), albo "Sily doggie" (do przyjęcia), ale kiedyś usłyszałem że oko Larego jest "creepy", a że Lary jest Big Bad Dog, to wychodzi że Amisi przysługuje tytuł Creepy Doggie. Zresztą zobaczcie sobie ją bez makijażu:



Wszystkie osoby i zdarzenia zostały zmyślone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz